Reputacja Marty Wierzbickiej, a zwłaszcza jej upodobanie do publicznych wyznań na temat swoich piersi, od dawna niepokoją producentów Na Wspólnej. Już rok temu, poruszeni jej opinią, że "gra w głupiej, tandetnej telenoweli" wezwali młodą aktorkę na dywanik i poprosili, żeby zaczęła się trochę hamować.
Marta przestraszyła się zwolnienia z pracy i obiecała poprawę. Niestety, wytrwałości nie starczyło jej na długo. Ledwo podpisała kontrakt na reklamowanie bielizny i dostała rolę w Teatrze Capitol, znów poczuła się bardzo pewnie. Jak ujawnia w rozmowie z Super Expressem osoba z TVN-u, wszyscy przestrzegali ją przed rozmowami z konkurencją. Jednak Marta uparła się iść do Tańca z gwiazdami. Zaryzykowała wiele. Jak widać po pierwszym odcinku, nie opłaciło się.
Myślała, że jak wystąpi w tym "Tańcu", to jej kariera w końcu ruszy - ujawnia informator tabloidu. Decyzja nie spodobała się oczywiście władzom TVN, którym Polsat odebrał program.
Jej rola w Na Wspólnej została zmarginalizowana, a teraz mówi się o całkowitym usunięciu jej z serialu.
W TVN plotkuje się, że naiwna Marta dała się omamić stawką 3 tysięcy złotych za odcinek, a i tak nigdy nie miała większych szans, by przejść dalej. Polsat, podobnie jak każda inna stacja, woli jednak promować własne gwiazdy. Wierzbicka zrozumiała to dopiero po fakcie - wyleciała z show w pierwszym odcinku.
Mogłam posłuchać Antka Królikowskiego... No, ale stało się. On mówił mi: "nie idź tam" - żaliła się po programie. Jak wspominają fotoreporterzy, długo płakała w swojej garderobie. Nie wyszła nawet pozować do zdjęć, tylko uciekła tylnymi drzwiami.